Protest rolników, który obserwujemy w całej Europie, dotarł w środę także do Polski. Rolnicy manifestowali na drogach w blisko 200 miejscach, sprzeciwiając się założeniom Zielonego Ładu i napływowi towarów z Ukrainy. Podczas równoległej konferencji premier Donald Tusk poinformował o gotowym projekcie ustawy dotyczącym pigułki "dzień po". To może stać się kolejnym gorącym tematem i przykryć protesty rolników. Rolnicy tracą setki tysięcy złotych przez ograniczenia nakładane przez UE, podczas gdy Ukraina nie musi ich przestrzegać.
Rolnicy protestują przeciwko polityce UE
Od kilku miesięcy w całej Europie rolnicy protestują przeciwko polityce Unii Europejskiej. Protesty miały miejsce w Holandii, Francji, Rumunii, Grecji, na Litwie i ostatnio w Niemczech. W środę swoje niezadowolenie zaczęli manifestować również polscy rolnicy i rozpoczęli swój protest.
Powodem protestu jest sprzeciw wobec założeń tzw. Zielonego Ładu oraz napływowi towarów rolnych z Ukrainy. Rolnicy argumentują, że polskie rolnictwo niszczą Zielony Ład i ekoschematy, biurokratyczne procedury narzucane przez Unię Europejską. Dobija je zalew zboża i innych produktów spożywczych sprowadzanych bez cła z Ukrainy.
Wiceminister rolnictwa Adam Nowak przyznał, że rząd ma świadomość problemów polskich rolników, jednak część z nich to "bagaż" pozostawiony przez poprzednie rządy. Deklaruje on jednak chęć dialogu i działania na arenie unijnej.
Czy protesty zostaną zignorowane?
Podczas równoległej konferencji premier Donald Tusk skupił się na innym temacie - projekcie ustawy dotyczącym pigułki "dzień po", która ma być dostępna bez recepty dla osób powyżej 15 roku życia. To kontrowersyjny pomysł, który może wywołać kolejny spór światopoglądowy w kraju.
Istnieje zatem ryzyko, że uwaga opinii publicznej zostanie odwrócona od protestów rolników przez nowy gorący temat zastępczy. A problemy polskich farmerów są poważne i wymagają pilnych działań ze strony rządu.
Zielony Ład uderza w polskich farmerów
Największe obawy polskich rolników budzą założenia tzw. Zielonego Ładu forsowanego przez Unię Europejską. Zgodnie z wymogami normy GAEC 8 właściciele gospodarstw powyżej 10 ha będą musieli obowiązkowo ugorować, czyli odłożyć od użytku, 4% gruntów. Dla farmerów posiadających setki hektarów oznacza to straty liczone w dziesiątkach tysięcy złotych.
Rolnicy słusznie obawiają się tego rodzaju sztywnych, arbitralnych norm narzucanych przez Unię Europejską bez uwzględnienia specyfiki poszczególnych krajów i regionów.
Dodatkowo rolnicy protestują przeciwko podwójnym standardom - UE nakłada na nich coraz więcej ograniczeń i wymogów produkcyjnych w ramach polityki ekologicznej. Jednocześnie sprowadzane z Ukrainy zboże i inne produkty rolne nie muszą spełniać tych samych rygorów.
Walka o przetrwanie polskich gospodarstw
W efekcie rodzimi rolnicy tracą konkurencyjność i zostają zmuszeni do znacznych inwestycji, by dostosować się do unijnej biurokracji. A z drugiej strony nie są w stanie cenowo rywalizować z tanim importem spoza UE. Jeśli nie znajdzie się rozsądnego kompromisu, los wielu polskich gospodarstw będzie zagrożony.
Czytaj więcej: Jak kryptowaluty mogą wpłynąć na wynik wyborów? Ekspert udziela porad.
Import zboża z Ukrainy bez ceł
Kolejnym powodem niezadowolenia polskich rolników jest napływ taniego zboża i innych produktów rolno-spożywczych importowanych z Ukrainy bez cła. Rząd UE, chcąc wspomóc Ukrainę dotkniętą wojną, zniósł cła i kontyngenty na sprowadzaną stamtąd żywność.
Wprawdzie premier Donald Tusk deklaruje, że będzie szukał kompromisu w tej sprawie, ale na razie ukraińskie zboże i produkty spożywcze napływają do Polski masowo, po zaniżonych, nieopłacalnych dla rodzimych farm cenach.
Produkt rolny | Spadek cen w Polsce |
Pszenica | 8% |
Kukurydza | 12% |
Ziemniaki | 6% |
Jak wynika z danych na polskim rynku, od początku importu zboża z Ukrainy, jego ceny spadły już o około 8%. Podobnie jest z innymi produktami rolnymi sprowadzanymi ze Wschodu. A to tylko początek, bo strumień ukraińskiej żywności cały czas rośnie.
Walka o przetrwanie rodzimych gospodarstw
Rolnicy alarmują, że przy obecnej polityce importowej, nie będą w stanie utrzymać rentowności swoich gospodarstw. Jeśli ceny skupu spadną poniżej kosztów produkcji, upadną całe gałęzie polskiego rolnictwa. Dlatego domagają się pilnych działań regulacyjnych ze strony rządu i Komisji Europejskiej.
Rolnicy tracą setki tysięcy złotych

Zarówno Zielony Ład, jak i tani import z Ukrainy uderzają finansowo w polskich rolników. Ci muszą ponosić rosnące koszty dostosowania gospodarstw do unijnych wymogów ekologicznych i jednocześnie mierzyć się ze spadkiem opłacalności produkcji przez tanie zboże ze Wschodu.
- Rolnicy posiadający kilkaset hektarów ziemi, stracą dziesiątki tysięcy złotych przez konieczność odłogowania części gruntów.
- Spadek cen skupu przez ukraiński import może doprowadzić do sytuacji, gdy produkcja przestanie się opłacać.
Szacuje się, że średnie straty gospodarstwa rolnego w Polsce mogą wynieść w tym roku nawet 25-30 tysięcy złotych. A dla wielu farmerów będzie to oznaczać balansowanie na granicy opłacalności lub nawet bankructwo.
Czas na zdecydowane kroki rządu
Rolnicy mają prawo czuć się rozgoryczeni brakiem wsparcia i zrozumienia ze strony władz. Teraz PiS musi podjąć konkretne działania w obronie polskiej wsi - renegocjować cele Zielonego Ładu z UE i ograniczyć import z Ukrainy. Inaczej grozi załamanie rodzimej produkcji rolnej.
Pigułka "dzień po" nowym tematem sporu
Tymczasem premier Donald Tusk postanowił skupić uwagę opinii publicznej na zupełnie innym temacie. Podczas konferencji prasowej poinformował o projekcie ustawy mającej zapewnić łatwy dostęp do pigułki "dzień po" dla osób powyżej 15 roku życia.
To kontrowersyjny pomysł, który na pewno spotka się ze zdecydowanym sprzeciwem części sceny politycznej i niektórych środowisk. Tym bardziej, że do wejścia ustawy w życie potrzebna byłaby jeszcze akceptacja prezydenta Andrzeja Dudy.
Ustawa o pigułce "dzień po" może stać się kolejnym polem bitwy światopoglądowej i odwrócić uwagę opinii publicznej od protestów rolników.
Nie da się ukryć, że zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy tego rozwiązania bardzo emocjonalnie podchodzą do sprawy. Tym bardziej należy się spodziewać ostrej debaty publicznej i medialnej wrzawy wokół ustawy "dzień po" kosztem innych ważnych tematów.
Rolnicy zasługują na uwagę
Nie można pozwolić, by protesty polskich rolników - uzasadnione i merytoryczne - zostały zagłuszone przez polityczne przepychanki wokół recept na pigułkę. Ich postulaty, dotyczące warunków prowadzenia produkcji rolnej w Polsce, powinny znaleźć się w centrum debaty publicznej.
Czy protesty przykryje nowa ustawa?
Wszystko wskazuje na to, że dyskusja wokół ustawy "dzień po" może w najbliższym czasie zdominować debatę publiczną. Naturalnie każdy obywatel ma prawo do swoich poglądów w tej sprawie, jednak priorytetem powinno być raczej znalezienie rozwiązania problemów trapiących polskich rolników.
- Zielony Ład niesie ze sobą ogromne koszty dla rolników, a nawet groźbę bankructwa wielu gospodarstw.
- Nekontrolowany import z Ukrainy powoduje załamanie opłacalności krajowej produkcji.
Tymczasem rząd zamiast skoncentrować się na tych palących problemach, podsyca kolejny spór światopoglądowy - tym razem o dostęp do antykoncepcji awaryjnej. Istnieje realne ryzyko, że cenne głosy protestujących rolników zostaną w tym zamieszaniu zagłuszone.
A przecież od kondycji polskiego rolnictwa i wsi zależy nie tylko sytuacja setek tysięcy rodzin farmerów. Od niego zależy w dużej mierze bezpieczeństwo żywnościowe całego kraju. Dlatego zamiast wojenkami ideologicznymi, rządzący powinni skoncentrować się na rozwiązaniu problemów polskiej wsi.
Podsumowanie
W artykule omówiono protesty polskich rolników, które trwają od kilku miesięcy w całej Europie, a teraz także w Polsce. Rolnicy sprzeciwiają się głównie założeniom Zielonego Ładu narzucanego przez UE, który generuje dla nich ogromne koszty i wymusza nieopłacalne zmiany. Drugą bolączką jest tania żywność sprowadzana z Ukrainy bez ceł, która powoduje załamanie cen w Polsce.
Przedstawiono konkretne straty, jakie ponoszą rolnicy przez te czynniki - sięgające nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie przy większych gospodarstwach. Wskazano, że dla wielu z nich może to oznaczać balansowanie na granicy opłacalności, a nawet bankructwo. Stąd ich słuszny sprzeciw i apel o wsparcie do rządu.
Jednocześnie zwrócono uwagę na ryzyko, że głos protestujących rolników może zostać zagłuszony przez polityczną debatę wokół innego projektu ustawy forsowanego przez rząd - o dostępie do pigułki "dzień po" dla osób powyżej 15 lat. Ten spór światopoglądowy może odwrócić uwagę opinii publicznej od problemów polskiej wsi, które wymagają pilnego zainteresowania i konkretnych działań.
Podsumowując - protesty rolników są w pełni zasadne w obliczu zagrożenia dla ich bytu ze strony Zielonego Ładu i taniego importu. Rząd musi potraktować te bolączki polskiej wsi poważnie, a nie próbować zamieść problem pod dywan kolejną ideologiczną awanturą. Od kondycji rodzimych gospodarstw zależy przecież bezpieczeństwo żywnościowe całego kraju.