Spis treści
Niedawno zmarł kryptowalutowy chomik. Mr. Goxx, bo tak się nazywał, zasłynął w momencie, gdy jego właściciel ukazał zmagania zwierzęcia na rynku kryptowalut. Jak się okazuje, radził sobie całkiem nieźle – pobił nawet wyniki doświadczonych traderów. Informację o jego śmierci przekazał sam właściciel.
Zmarł kryptowalutowy chomik – Mr. Goxx
Wielu zainteresowanych rynkiem kryptowalut z pewnością kojarzy Mr. Goxxa. Chomik ten był częścią pewnego eksperymentu, którego celem było udowodnienie faktu, że cyfrowy rynek jest nieprzewidywalny. Zwierzątko zajęło się handlem kryptowalutami, a jego klatka stała się inwestorskim biurem. Zamontowano w niej specjalne przyrządy, dzięki którym mógł on dokonywać transakcji na kryptowalutowym rynku.
Jak to działało? Gdy chomik przeszedł przez rurę określoną jako „sell”, sprzedawał swoje zasoby. Druga tuba – buy – odpowiadała za poszerzanie chomiczego portfela o nowe aktywa. W jaki sposób wybierał waluty, którymi chce handlować? Służyło do tego koło po którym biegał. Przez to, że nie stosowano żadnych dodatkowych zachęt, nie było żadnego zewnętrznego wpływu na cały proces. Mr. Goxx musiał zdać się tylko na swoją intuicję.
Skąd nazwa Mr. Goxx?
Nazwa chomika nie wzięła się znikąd – to puszczenie oka do ludzi, którzy kojarzą słynną giełdę Mt. Gox. Przed swoim upadkiem, który miał miejsce kilka lat temu, uważana była za najpopularniejsze miejsce do handlowania Bitcoinem. Z czasem planowano wprowadzić również inne waluty, ale platforma już tego nie doczekała.
W rzeczywistości chomik wabił się Max. Po raz pierwszy usłyszeliśmy o nim we wrześniu 2021 roku. To właśnie wtedy jego posiadacz, niemiecki wykładowca, opublikował w internecie założenia swojego eksperymentu. Jego celem było wykazanie losowości, jaką cechuje się rynek cyfrowych aktywów. Nagrania z tego, jak chomik „handluje” kryptowalutami, oglądały tysiące osób. Podczas swojej ostatniej sesji Mr. Goxx osiągnął niecałe 20% zysku.
Niecodzienny inwestor umarł we śnie, a o jego śmierci poinformował nas właściciel poprzez Twittera. Jego odejście było dość niespodziewane, ponieważ nie wykazywał poważnych problemów zdrowotnych, nie licząc kłopotów z nerkami w przeszłości.